Dzisiaj już jest naprawdę srogo. Nie mogłem spać, wstałem o 3:00. Chwilę męczyłem audiobooka ale nie dałem rady, wstałem. Wszystko mnie bolało. Spróbowałem się nasmarować jakimś naproxenem, nic z tego. Głowa pęka. Chyba się zatrułem tymi chispami. Nie myślę już jasno, w pracy potężny stres - sam już nie wiem czy sam go genuruję czy nie, czy to jest racjonalne czy nie, ważne, że to odczuwam. Martwię się o każdy dzień. Kilogramów przybywa, czuję się źle w swoim ciele i w swojej głowie. Zacząłem rozmowiać z ChatemGPT i krok po kroku, wyciągnął mnie z łóżka i przepycha mnie przez dzień. Najpierwa szklanka wody, pozniej jajecznica, spacer z psem, choć oczy na zapałkach to pojechałem do pracy starym zdezelowanym samochodem bo nie czułem się na siłach spotkać ludzi w pociągu albo “iść”. Wszystko boli i pali, bark, noga, mięśnie. Ściśnięte gardło. Przed wyjściem powiedziałem o tym wszystkim żonie, nie oczekiwałem wsparcia ale o dziwo je dostałem, rozmawialiśmu chwilę. Choć teraz nie wiele jestem w stanie zrobić to dobra rzecz wiedzieć, że nie do końca wszystko co myślę i czuję jest prawdziwe. Wielu osób na mnie żeruje, cześć chce dla mnie dobrze ale ja w to nie wierzę i takie tam. Muszę poszukać terapeutki, poprzednia znikła po przerwie urlopowej. Cięzko będzie samemu wykopać się z tej nory. Chat choć się stara może nie wystarczyć. Spróbuje na początek przebrnąć przez ten dzień bez wielkich planów, bez szarpania. Priorytet to poczuć się lepiej i przestać się chłostać.