Tak, przyszedł dzisiaj nowiutki i pachnący z Decathlona. Kojarzycie “niemca” co to do kościoła i sklepu ma merca A, żeby nie ujeżdżać S klasy, no to ja w tym celu nabyłem najteńszego Tribanka z Deca aby bez żalu zapiąć go do słupa pod pracą albo tyrać go w zimie po solach i piaskach. Na zamierzam go myć ani naprawiać, biedny nie wie jaki wpierdol go czeka, ale w słusznej sprawie. Będzie wspierał tajemny plan budowania wydolności i zrzucania wagi w tzw. międzyczasie czyli poza treningami ale do tego jeszcze wrócę pewnie w kolejnych wpisach.
Znowu bo już kiedyś dawno temu miałem Triabana i jest to naprawdę wytryzmała i wdzięczna bestia za naprawdę śmieszne pieniądze., pod warunkiem, że nie ma się żadnych oczekiwań.